Zakończenie sezonu czyli zawody na celność lądowania
21 listopada 2013
Druga część sezonu lotniczego 2013 upłynęła mi dość leniwie – w oczekiwaniu na wydanie i odbiór licencji. Z końcem września się doczekałam i stało się – przestałam być uczniem-pilotem :)
Sierpień upłynął mi pod znakiem termiki nadlotniskowej w Gliwicach, wrzesień to ćwiczenie korkociągów w Oleśnicy, a październik to loty żaglowe w Bezmiechowej.
Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie.
31 lipca 2013
Tytułowy cytat by H. Jackson Brown Jr.
Kiedy ponad dwa lata temu rozpoczynałam kurs szybowcowy rodzina i znajomi próbowali mnie od tego pomysłu odwieść i mieli nadzieję, że mi się szybko znudzi.
A po co Ci to – słyszałam – to niebezpieczne, masz dzieci więc nie wymyślaj, tyle wypadków w lotnictwie, więc lepiej nie lataj więcej itp.
Wczoraj zdałam egzamin praktyczny na licencję szybowcową. :D
Przelot na 100km i 5 godzin
24 lipca 2013
Aby podejść do egzaminu praktycznego na licencję SPL trzeba mieć przelot – albo przelot samodzielny na 50km, albo przelot z instruktorem na odległość 100km. Wybrałam opcję nr 2 – polecieliśmy Puchaczem na trasie Gliwice-Stara Kuźnia-Katowice-Gliwice, co dało prawie 102 km. Lot trwał prawie 3 godziny, gdyż warunki nie były zbyt łatwe, ale był bardzo pouczający i wiele mnie nauczył – zarówno w temacie taktyki przelotowej, czystości pilotażu i wiedzy o mnie samej i moich ograniczeniach (długi lot z koniecznością maksymalnego skupienia i podziału uwagi dużo większej niż podczas zwykłej termiki był dla mnie trudny kondycyjnie, co odbijało się na koncentracji i czystości pilotażu w drugiej części lotu).
Marzenia się spełniają czyli jak poleciałam Juniorem
12 lipca 2013
Od pewnego czasu miałam nieśmiałe marzenie – polecieć Juniorem. Tak sobie marzyłam i nic z tych marzeń nie było – latałam Muchą 100. Nie narzekam na ten szybowiec, bo uwielbiam nim latać, ale Junior to byłby taki awans….
Perkoz i akrobacja w Oleśnicy
1 lipca 2013
Kiedy dowiedziałam się, że na pikniku lotniczym w Oleśnicy (22-23 czerwca 2013) będzie Perkoz i że będzie możliwość lotu tym szybowcem, postanowiłam się tam wybrać mimo 200km drogi w jedną stronę.
Perkoz robi bardzo dobre pierwsze wrażenie – jest nowy, piękny i bardzo ładnie wykończony, zaskakuje szczególnie po lotach 30 letnimi Bocianami i 57 letnią Muchą – to tak jakby Mercedes wśród szybowców.
„KASIU WYJDZIESZ ZA MNIE?” – nietypowye lotnicze zaręczyny
24 czerwca 2013
sobota 5:15
Dzwoni budzik… krótkie zastanowienie „o tej porze – po co???”
aha, dziś akcja pt. lotnicze zaręczyny – spełnimy kolejne nietypowe lotnicze marzenie. :)
Dziś o 12 przy schronisku na Przehybie Kasia przeczyta na podniebnym transparencie tekst
„KASIU WYJDZIESZ ZA MNIE?” a potem powie „TAK” Michałowi :)
Mucha 100 + cumulusy = 1:47h
19 czerwca 2013
Dopiero samodzielne loty na termikę rozwijają nas najbardziej, podejrzewam że samodzielne przeloty to już w ogóle ogromny skok w samodzielności pilota. A pierwsze lądowanie w polu… hmm, wolę o tym nie myśleć ;)
Póki co moja termika ogranicza się do lotów na lotniskiem w stożku dolotowym, ale i tak daje mi to bardzo dużo w wyczuciu szybowca i przestrzeni. Kominy zaczynam czuć sobą, a dopiero potem widzę je na wariometrze. Dziś warunki były idealne – piękne cumulusy nad samym lotniskiem, które pod podstawą na 1000m nosiły +3m/s.
Nie taki diabeł straszny jak go malują, czyli o laszowaniu Pirata za wyciągarką
12 czerwca 2013
Czasem zdarza się tak, że usłyszymy jakieś fragmenty informacji, niekoniecznie prawdziwych, i na ich podstawie wyciągamy wnioski, które tkwią w nas w postaci przekonań. Tak było w moim przypadku, a moje przekonania dotyczyły szybowca typu Pirat.
Słyszałam, że Pirat to trudny i „wredny” szybowiec, tylko dla zaawansowanych pilotów, że bardzo ciężko zamknąć hamulce (dwie młode dziewczyny zginęły, bo sobie z nimi nie poradziły), że dziewczyny to już w ogóle nie powinny nim latać i w moim aeroklubie pomijają ten szybowiec w swojej karierze lotniczej.
Read More
Pierwsza samodzielna termika w sezonie 2013
28 maja 2013
Pogoda nas w tym roku nie rozpieszcza, a mimo to udało mi się wznowić za wyciągarką oraz na holu i powisieć już trochę na termice. Muszę przyznać, że pół roku przerwy to szmat czasu, ale wystarczyło kilka tzw. LSów pod okiem instruktora i człowiek znowu jest w treningu :) Jednak to jak jazda na rowerze – tego się całkiem nie zapomina ;)
W końcu zaplanowałam sobie zdanie licencji w tym roku, a do tego brakuje mi jeszcze kilku zadań (przede wszystkim akrobacja i przelot na 100km – na szczęście z instruktorem ;) ) oraz muszę dolatać godziny.
Pierwszy krok w niebo
24 lutego 2013
Tymczasem w lotnictwie każdy z nas na początku kariery otrzymuje od losu dwa worki. Jeden pełny – to ten ze szczęściem. Drugi pusty – z doświadczeniem. Sztuka, by napełnić drugi, nim wyczerpie się pierwszy.
Parę dni temu natrafiłam na niesamowite opowiadanie Aleksandra Sowy „Pierwszy krok w niebo”, opowiadanie nie tylko o locie szybowcem, ale o tym, jakie emocje towarzyszą uczniowi-pilotowi w locie samodzielnym, o życiu i .. o śmierci. Czytając ten tekst czułam się, tak jakby siedziała w tym Piracie, jakbym to ja zmagała się z tym żywiołem. Opowiadanie niesamowicie poruszające do szpiku kości, podnoszące poziom adrenaliny i zaciskające żołądek – zaskakujące, nie pozwalające przejść obok niego obojętnie. A do tego niezwykle pouczające.
Dzięki uprzejmości Autora, zamieszczam poniżej jego fragment: