Przelot na 100km i 5 godzin


24 lipca 2013

Aby podejść do egzaminu praktycznego na licencję SPL trzeba mieć przelot – albo przelot samodzielny na 50km, albo przelot z instruktorem na odległość 100km. Wybrałam opcję nr 2 – polecieliśmy Puchaczem na trasie Gliwice-Stara Kuźnia-Katowice-Gliwice, co dało prawie 102 km. Lot trwał prawie 3 godziny, gdyż warunki nie były zbyt łatwe, ale był bardzo pouczający i wiele mnie nauczył – zarówno w temacie taktyki przelotowej, czystości pilotażu i wiedzy o mnie samej i moich ograniczeniach (długi lot z koniecznością maksymalnego skupienia i podziału uwagi dużo większej niż podczas zwykłej termiki był dla mnie trudny kondycyjnie, co odbijało się na koncentracji i czystości pilotażu w drugiej części lotu).

przelot

Po tym locie zwykła termika nad lotniskiem to bułka z masłem :) Podczas przelotu nauczyłam się jak robić przeskoki (wykorzystując kłaczki, tak aby być jak najkrócej w duszeniu)  jak wykorzystywać noszenia na większym obszarze, kiedy krążyć w 0m/s (z wiatrem ok, pod  wiatr już nie), jak korzystać z krążka McCrediego, jak gospodarować wysokością i prędkością, jak odejść na trasę i jak zaliczyć punkt zwrotny. Największym zaskoczeniem dla mnie była informacja, że mimo odległości ~25km między Katowicami i Gliwicami i doskonałości Puchacza 30 wcale nie mogliśmy wrócić po prostej z wysokości 1400m – ze względu na duszenia po drodze i lot pod wiatr. Podsumowując – bardzo pouczający lot.

Tak więc tym sposobem uzyskałam wszystkie warunki konieczne do przystąpienia do egzaminu praktycznego :)
(okazało się, że zadnia z akrobacji nie są już potrzebne)

Kolejne dni na lotnisku to kolejne wyzwania – wszyscy w kółko pytali mnie, czy mam 5 godzin i kiedy zrobię. Tak więc zrobiłam. Wystartowałam tego dnia dość późno, bo o 13:54, wyczepienie o 14 i od razu się zaczepiłam, podstawy na 1700m, tak więc sporo wysokości do zagospodarowania. Warunki były bardzo dobre i przez pierwsze 4h wisiałam sobie pod chmurkami starając się utrzymać maksymalną dozwoloną wysokość, aby mieć jej zapas jak warunki się pogorszą. Po 18 nagle wyczyściło całe niebo i trzeba było się nagimnastykować, aby się utrzymać. Doceniłam tzw. zerko i czysty pilotaż i wytrzymałam do 19.  Nie było łatwo, ale razem z Juniorkiem daliśmy radę. Jestem z siebie dumna :)

Z lotu na lot bardziej czuję i słyszę szybowiec, co mnie bardzo cieszy, nawet silny wiatr jest do opanowania zarówno na holu jak i na termice, a lądowania z bocznym wiatrem nie są już takim wyzwaniem jak kiedyś. Jednak co doświadczenie, to doświadczenie :)

 

Zobacz także:


Leave a Reply