Tam na górze jest bajkowo!
31 maja 2011
Kolejne dwa loty za mną. Niewiele jak na 5 godzin na lotnisku, ale najpierw zrobił się supełek na linie (ktoś nieumiejętnie podpiął szybowiec), więc próbowaliśmy go rozplątać, co trochę trwało, więc kierownik lotów zarządził wyłączenie silnika samolotu. Jak już problem z liną został rozwiązany, to silnik samolotu nie chciał zaskoczyć i ze 45 minut trwało jego ponowne uruchomienie.
Read More
Drugi dzień lotów
27 maja 2011
Pogoda nie sprzyja lotom szybowcowym (praktycznie brak termiki i dość silny boczny wiatr), toteż na lotnisku nie ma prawie nikogo.
Instruktor decyduje że będziemy latać – ale mamy więcej pracy i mniej rąk do pomocy. Oprócz wyhangarowania Bociana musimy również rozstawić kwadrat oraz znaki.
Podczas transportu przypada mi trzymanie Bociana za skrzydło – ciężka bestia. Lotnisko już pięknie skoszone, więc nie trzeba już przedzierać się przez chaszcze.