Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie.
31 lipca 2013
Tytułowy cytat by H. Jackson Brown Jr.
Kiedy ponad dwa lata temu rozpoczynałam kurs szybowcowy rodzina i znajomi próbowali mnie od tego pomysłu odwieść i mieli nadzieję, że mi się szybko znudzi.
A po co Ci to – słyszałam – to niebezpieczne, masz dzieci więc nie wymyślaj, tyle wypadków w lotnictwie, więc lepiej nie lataj więcej itp.
Wczoraj zdałam egzamin praktyczny na licencję szybowcową. :D
Moje przygotowanie do egzaminu trwało ponad dwa lata, dwa lata nauki nie tylko pilotażu, ale i poznawania siebie, swoich ograniczeń, schematów działania, reakcji na stres oraz obalania przekonań na swój temat (ja się nie nadaję… itp.)
Mogłam się poddać 100 razy, kiedy na początku nic mi nie wychodziło, a w głowie pojawiały się myśli, że nigdy się tego nie nauczę.
Mogłam się poddać, kiedy pojawiały się trudne sytuacje w powietrzu, kiedy instruktor musiał przejąć stery, kiedy w książce szkolenia pojawiały się uwagi ciągle o tych samych błędach, kiedy sama widziałam, że pierwsze samodzielne loty były dalekie od ideału.
Mogłam się poddać, kiedy „tropiłam węża” za wyciągarką, kiedy zepsułam kolejne lądowanie, źle zaplanowałam krąg i wylądowałam z przelotem czy spadłam z samodzielnej termiki, kiedy inni wisieli.
Mogłam się poddać, kiedy czytałam o wypadkach i docierało do mojej świadomości, że to faktycznie jest niebezpieczne.
Mogłam wybrać niedzielę na leżaczku z piwkiem w ręku zamiast biegania po lotnisku w 30 st. upale.
Mogłam znaleźć 100 różnych wymówek, żeby nie latać.
Ale się nie poddałam. Bo cel, który miałam był większy niż przeszkody, które się pojawiały na mojej drodze. A każda minuta lotu, każdy błąd miał swoją wartość, bo mnie do tego celu przybliżał.
Mój sukces:
- To silne skupienie na celu, jego rozpisanie na mniejsze zadania i wytrwałość sprawiły, że dotarłam do tego etapu i jestem z siebie dumna.
- To instruktorzy, których spotkałam na swojej drodze, którzy byli wsparciem i krytykiem jednocześnie, którzy wiedzieli kiedy docisnąć, a kiedy odpuścić
- To znajomi „z łąki”, którzy pokazali że się da, mimo przeszkód, które się pojawiają na naszej drodze.
Teraz już wiem, że każdy cel da się osiągnąć, trzeba tylko uwierzyć w sukces, znaleźć swoje „jak”, zrobić plan działania, znaleźć mentora, rozwijać się i się nie poddawać. A że potrwa to rok, dwa, pięć czy dwadzieścia – i co z tego? Czas i tak upłynie.
Gratuluje! Śledze twojego bloga od początku. Razem z Tobą przechodze przez kolejne etapy szkolenia. Niestety jestem troche do tyłu, ale mam nadziejs że w tym roku roku również i ja zalicze egzamin praktyczny do licencji. Jak nie w tym to następnym. Bo mimo przeciwnkściom nie należy się poddawać. Bo tak tak jak piszesz „czas i tak mija”. Pozdrawiam, gratuluje i czekam na kontynuacje bloga.
Aniu, dziękuję za gratulacje i trzymam kciuki! Najważniejsze to iść do przodu i tego Ci życzę :)
Przyłączam się do gratulacji :)
Jestem na podobnej drodze, deczko starszy od Ciebie – też wierzę, że się uda!
Prowadzisz jeden z lepszych postali szybowcowych w Polsce – tego też gratuluję – jestem stałym czytelnikiem.
Dziękuję, cieszę się, że Ci się podoba :)
Fajny blog, ciekawie pisany a przede wszystkim zawierający własne doświadczenia – cenna to nauka dla przyszłych adeptów szybownictwa (i nie tylko). Jeżeli nie jest to tajemnicą czy możesz powiedzieć z jakimi kosztami wiązało się uzyskanie licencji SPL od podstaw. Moje szacunki mówią o 10-13 tys. PLN w zależności od klubu, warunków, talentu i czasu. Myślę, że była by to ciekawa informacja dla chętnych, ponieważ większość klubów informuje tylko o kosztach szkolenia podstawowego do III klasy.
Poza tym, gratuluję i pozdrawiam serdecznie!
Dziękuję za gratulacje :) Co do kosztów – masz całkowitą rację – jest to kwota między 10-15 tys w zależności od tego ile lotów potrzebujesz i ile chcesz zrobić przed egzaminem (hol, wyciągarka, liny gumowe itp.) Teraz przy licencji SPL musisz mieć tylko 15h nalotu ogólnego i 2h dowódczego, toteż można to zrobić taniej. Pozdrawiam! :)
Agnieszko, z niecierpliwośćią czekam na kolejny wpis! Były juz samodzielne przeloty? Jak udaje Ci się radzić z utratą orientości na termice? A może probowałaś już żagla?