Hol nie taki straszny


15 czerwca 2011

Ten tydzień dla odmiany jest wyjątkowo lotny – w dwa dni 9 lotów!

Poniedziałek.

Przychodzę na lotnisko a tu miłe zaskoczenie – zarówno szybowce jak i Bocian są już na starcie. Idę więc do kwadratu, gdzie instruktor mnie wita słowami – „Ty lecisz pierwsza, polecimy na termikę”


Super :) Po wyczepieniu na 600m instruktor znalazł komin i pokręciliśmy się trochę, noszenie tylko 0.5m/s ale zawsze coś. Myślałam, że jestem odporna na takie kręcenie sie w kółko, ale po chwili mnie zmuliło. Zmiana kierunku krążenia trochę pomogła. Potem polecieliśmy pod inną chmurę poszukać lepszych noszeń, ale nic nie znaleźliśmy, straciliśmy wysokość, więc cóż było robić – krąg nad lotniskiem i lądowanie. Lot trwał 19 minut.

Za drugim razem mieliśmy więcej szczęścia – 35 minut i totalny zawrót głowy. Ślicznie nosiło nawet na kręgu, miejscami nawet 2m/s, czego nie mogliśmy sobie podarować, toteż kręciliśmy się dość długo. Po lądowaniu dość znacznie kręciło mi się w głowie.

Po chwili odpoczynku trzeci lot w tym dniu – wyjątkowo kiepski. Błąd na błędzie.

Czwarty i piąty lot – dużo lepiej, walka z kulką, aby zechciała być po środku.

Po powrocie do domu na szczęście czekało na mnie jedzonko, po którym padłam na łóżko ledwo żywa, a po zamknięciu oczu miałam przed oczami przeklętą kulkę chyłomierza i bujanie szybowca, ześlizgi i wyślizgi.

Wtorek.

Znowu mile zaskoczenie – na starcie aż 5 szybowców. Pilot holówki skarży się na awarię wariometru – w sumie nie ma się co dziwić, skoro poczciwy JAK ma ponad 50 lat. Pilot holówki jednak jest dzielny i lata bez wariometru.

Walczę dzielnie z lotem na holu, coraz lepiej czuję szybowiec i panuję nad nim nawet w turbulencjach, instruktor coraz mniej mi pomaga. Ostatni lot na holu zrobiłam sama – instruktor nie dotykał sterów, tylko na bieżąco komentował co robię dobrze, a co źle. Jestem z siebie dumna, to duży postęp.

Zakręty są już też coraz bardziej zbliżone do prawidłowych – jak się okazało nadmierna koncentracja na kulce chyłomierza nie pomagała. Zdecydowanie lepsze zakręty wychodzą przy obserwacji horyzontu.

Podczas ostatniego lotu zmienił się znacznie kierunek wiatru i szef wyszkolenia zdecydował o zmianie kierunku lądowania – bez znaków, a dodatkowo z przelotem pod hangarem. Było ciekawe.

Dziś mam w planie zdać Bociana – podobno instruktor, u którego się to zdaje lubi pączki z dziurką .. ;)

Zobacz także:


Leave a Reply