Wysokie loty szybowcem na 1000m i pełnia szczęścia


13 października 2011

Uwielbiam ten stan – buzia sama się śmieje, a oczy błyszczą ze szczęścia.

Ale od początku – pewnego dnia zadzwonił do mnie instruktor z BB Aero z informacją, że organizują loty szybowcowe w Częstochowie-Rudnikach na długiej linie, także hole wyciągarką będę na 1000m. Jakby tego było mało, mógł mi pomóc się dostać do Częstochowy … samolotem. WOW!

Była to tak nierealna propozycja, że postanowiłam z niej skorzystać :)

Tak więc poczułam się jak klient VIP – przyleciał po mnie do Gliwic samolot i zabrał mnie do Częstochowy :D

Bardzo przyjemnie się leciało, szczególnie, że mogłam pilotować! Stery są bardzo wrażliwe i wszystko działa dużo delikatniej niż w Bocianie, także trzeba się przystosować do innej koordynacji sterów. Co więcej, pod okiem instruktora podchodziłam również do lądowania. Niesamowite wrażenie.

W samej Częstochowie szybowce już czekały na starcie, więc loty rozpoczęły się praktycznie od razu.

Wiał silny czołowy wiatr, także miałam trochę stracha co do lądowania. No ale miałam zadanie do wykonania – wylatać 19 minut, aby zakończyć przeszkolenie na nowy rodzaj startu – za wyciągarką.

W pierwszym locie nie zdawałam sobie sprawy jak silny jest wiatr i odleciałam trochę za daleko – powrót do lotniska pod wiatr był dość stresujący – wydawało mi się, że szybowiec wisi w miejscu, a wysokość topniała w oczach, instruktor doradził zwiększyć prędkość z optymalnej na 100km/h i jakoś poszło. Doleciałam do lotniska z nijakim zapasem wysokości, także nie mogłam już robić kręgu i wychodziło, że mam lądować z prostej. Super, tylko byłam za wysoko. Pytam instruktora co mam zrobić :) A on na to – sama decyduj ;) Tak więc zdecydowałam zaesować. Nie uczyłam się tego jeszcze, ale znałam teoretyczne podstawy. Niestety przekombinowałam (nie wzięłam poprawki na wiatr) i w końcu instruktor przejął na chwilę stery, wrócił na prostą i ześlizgiem nakierunkowym obniżył wysokość oddając mi stery przed samym lądowaniem. Lądowanie było OK, wiatr nie przeszkadzał specjalnie.

W drugim locie szukaliśmy trochę noszeń, ale niespecjalnie się udało. Teraz już wiedziałam czego się spodziewać po wietrze, także odpowiednio planowałam krąg i lądowanie.

Trzeci lot był lotem hangarowym, a korzystając z wysokości poćwiczyłam ześlizgi nakierunkowe i czystość zakrętów.

Hol na 1000m jest niesamowity – na górze cisza i spokój, ziemia daleko, więc można się delektować samym lotem, mega mega szczęście. Teraz zwykłe hole na 300m już nie będą robić wrażenia. ;)

Samo wznoszenie za pomocą wyciągarki trwa dłuższą chwilę, ale z punktu pilotowania niewiele się różni od holu na 300m, może dłużej trwa ostatnia faza – pod koniec lecimy prawie poziomo.
No i ciągle bujam się za bardzo na wznoszeniu – trudno mi utrzymać kierunek, ale myślę, że w końcu się tego nauczę:)

Po zakończeniu lotów ekipa zaczęła sprzątać szybowce, a my odlecieliśmy w stronę Gliwic, bo słońce chyliło się ku zachodowi, a mieliśmy przed sobą prawie 100 km.

Dzień zakończyliśmy wpisem zaliczenia w książce lotów – mam kolejne uprawnienie – loty za wyciągarką.

A już w weekend wyjazd do Bezmiechowej :D

Zobacz także:


Leave a Reply