Który start szybowca jest lepszy – samolot czy wyciągarka?


22 maja 2012

Po zimowym lataniu tu i ówdzie okazało się, że mam straszny bałagan w książeczce lotów – celność lądowania rozgrzebana do połowy (AIV) i rozpoczęta termika (AVI)

Aby posprzątać ten bałagan musiałam się wznowić na hol. Myślałam, że pół roku przerwy to przepaść, ale okazuje się, że to jak z jazdą na rowerze – tego się nie zapomina, no może trzeba znowu nabrać wprawy ;)

Na holu trzeba się jednak bardziej napracować, niż podczas startu za wyciągarkę, szczególnie gdy leci się Puchatkiem – ster kierunku podczas lotu na holu wymaga dużych sił, aby szybowiec raczył zareagować. Termika i wiaterek też nie pomagają – to nie to samo, co lot w szkolnym masełku. Słowem – siła w rękach i nogach się przydaje ;)

Samolot ma jednak pewną przewagę nad wyciągarką – może wyholować na dowolną wysokość i  zostawić szybowiec w dowolnym miejscu (czytaj: kominie termicznym), nie zawsze jednak pilot-holownik przemyśli miejsce wyczepienia, co w połączeniu z Puchatkiem, który ma doskonałość ledwo  24 nie wróży długiego lotu. No ale z dowódcą zespołu się nie dyskutuje. ;)

Loty na termikę wymagają nie tylko poprawnego pilotażu (każdy ześlizg i wyślizg to utrata wysokości), ale i logicznego myślenia, przewidywania i kojarzenia faktów. Miałam okazję poczuć co to znaczy powrót do lotniska z zawietrznej – dość silny wiatr czołowy skutecznie kradł nam wysokość, do lotniska przylecieliśmy na 120m „do czwartego” i bezpiecznie wylądowaliśmy, ale podczas lotu zastanawiałam się, czy przypadkiem nie zaliczymy „pola”. Problem był jednak w tym, że wracaliśmy z nad miasta…

Jak to określił pan instruktor – „to była demonstracja, dlaczego nie wolno krążyć na zawietrznej” – wg mnie bardzo skuteczna, zapamiętam na pewno ;)))

Zaczynam się też psychicznie przygotowywać do jednostera – to chyba będzie żółciutka Muszka na początek. Niebieski Pirat – lakier metalik – na razie nie budzi mojego entuzjazmu, a opowieści innych pilotów o jego fanaberiach jeszcze bardziej mnie zniechęcają.

W ramach przygotowań do lotu na jednosterze, do kończenia zadania na celność dostałam … Puchatka. „Nie, nie chcę Puchatka, chcę Bociana” – marudziłam. Nie pomogło.

A w nagrodę za marudzenie, że nie chcę lecieć Puchatkiem, bo nie umiem sobie poradzić z nim na holu – pan kierownik lotów i instruktor w jednej osobie zamówił dla mnie u holownika  dodatkowe atrakcje w postaci tańca na linie ;) I oczywiście miał rację – poskromiłam potwora! Nie taki diabeł straszny …. :)

Plan na następny dzień lotny – zakończyć zadanie AIV (celność lądowania) w postaci dwóch lotów sprawdzających i dwóch samodzielnych esowań.

Zobacz także:


Leave a Reply