Pierwszy samodzielny lot szybowcem


15 sierpnia 2011

Nadszedł dzień lotów sprawdzających. Pojechałam na lotnisko już o 10.00, ale kierownik lotów powiedział, że jest zbyt termicznie na loty sprawdzające i musimy poczekać. Posadził mnie na chronometrażu i czekaliśmy.

Ok. 12 przyszedł na lotnisko instruktor, którego darzę sentymentem, gdyż leciałam z nim swój pierwszy lot zapoznawczy w zeszłym roku. Pomyślałam – uff, dziś mój szczęśliwy dzień

Faktycznie kierownik lotów ustalił, że to on ze mną poleci.

Ok 14 ubraliśmy spadochrony i polecieliśmy mimo wątpliwości kierownika lotów (zbyt trudne warunki). Już podczas startu wiedziałam co miał na myśli, masakra. Lot nie poszedł mi wcale… na dodatek instruktor wyczepił szybowiec na 200m, czego zupełnie się nie spodziewałam, co więcej, nie wiedziałam, gdzie jest lotnisko…. Jak już je zlokalizowałam, poleciałam do trzeciego zakrętu samolotowego i wylądowaliśmy. Byłam załamana, postanowiliśmy, że z kolejnym lotem poczekamy aż warunki się uspokoją.

Pojechałam więc na obiad i kawkę i wróciłam na lotnisko o 17.00 pełna obaw do będzie dalej. Instruktor powiedział, że ten lot będzie decydujący. Nogi mi się trzęsły, usta wyschły na wiór, ale polecieliśmy. Hol, krąg, lądowanie – bez uwag. Uff… mimo, że wylądowałam z przelotem, lot został zaliczony. Przyjechał ciągnik i zaholowaliśmy szybowiec na start, holówka już czeka, więc zdyszana wsiadam i zaczynamy lot nr 3 – znowu bez uwag, no i wylądowałam bliżej :D

Po powrocie na kwadrat – niespodzianka – dopuszczenie do lotów samodzielnych.

Jak to, ja mam lecieć sama???? Cóż było robić, dzielnie poleciałam.

Pierwszy samodzielny lot szybowcem Bocian

Wystartowaliśmy. Lecimy na kręgu. Moja pierwsza myśl – teraz to już nie ma odwrotu i muszę wykonać to zadania i wylądować.
Wyczepienie na 300m, pierwszy i drugi zakręt, zgłaszam pozycję z wiatrem, dolatuję do trzeciego, a mi z ziemi mówią, że mam się zbliżyć do lotniska. No to robię wcześniej trzeci zakręt niż planowałam, w czwarty mam 120m i jestem ciut za blisko. Pełne hamulce i lecę do lądowania, przymykam hamulce przy wyrównaniu a oni mówią mi przez radio, że mam je otworzyć to je otwieram i znowu przymykam, aby nie przyziemić na otwartych. Wachlowanie hamulcami skończyło się kangurem. Nie byłam z siebie dumna. Nie wspomnę, że znowu wylądowałam na środku lotniska… dobrze, że to nie było ćwiczenie na celność ;)

Drugi samodzielny lot szybowcem Bocian

Byłam jeszcze bardziej zestresowana niż przed pierwszym… Start, pobujało mnie na holu, aż się wystraszyłam, że zerwę linę… ale udało mi się opanować sytuację. Podczas lotu myślałam „ja chcę na ziemię, po co mi to itp..” Ale cóż było robić, trzeba wylądować, cały lot przebiegał już spokojnie, aż tu w czwarty zakręcie słyszę srogiego szefa lotów – Bocian otwórz hamulce, myślę sobie, wiem to, ale przecież jestem w zakręcie, więc nie mogę i nie otwieram, to on krzyczy znowu, więc otwieram, nie jestem w osi znaków, dolatuję do lotniska, wyrównuję, znowu przymykam hamulce, każą mi otworzyć, znowu wachluje hamulcami i znowu kangur.. Kur… Bez sensu.

Wracałam z lotniska pełna mieszanych uczuć, z jednej strony sukces – w końcu zrobiłam dwa loty samodzielne, nie uszkodziłam szybowca i sie nie zabiłam, ale z drugiej strony byłam na siebie zła, ze tak zchrzaniłam oba lądowania.

Dziwnie się czuję jak mi wszyscy gratulują, a ja wiem, że te loty nie były na piątkę.

Jutro muszę pogadać z moim instruktorem i przegadać oba loty. Czy się odważę na samodzielne???

Zobacz także:


Leave a Reply